#montebaldo #naszepodejście #przygoda #góry
Długo wyczekiwany opis 😊.
Nie wiem czy trafię w Wasze oczekiwania co do tej trasy i samego podejścia, na jeden ze szczytów masywu górskiego Monte Baldo. Bo tak trzeba go nazwać. A nasze podejście było trochę spacerem niż wycieczką górską z przygotowaniami.
Góra Monte Baldo zawiera wiele wierzchołków, z czego najwyższy to Valdritta 2218mnpm. Położona jest po wschodniej stronie Jeziora i zajmuje ok 40km jego długości. Nie sposób jej nie zauważyć. Dumnie reprezentuje całe wschodnie wybrzeże. Ma dość łagodne zbocza i w zasadzie można by napisać o niej specjalny przewodnik. Duża ilość bardzo sympatycznych miasteczek położonych na jej zboczu tj Ferrara, Prada. Od strony wschodniej znajduje się nasze ulubione miejsce zimą na sanki,a latem by złapać świeżego powietrza i oddechu – Località Novezzina. Mniej więcej na jej środku długości mój ulubiony podjazd Punta Veleno – jeśli więc chcielibyście wjeżdżać na szosie też można. Wprawdzie nie na samą górę ale już bardzo przyjemne wysokości z widokami na region.
My pierwszy raz swoje podejście zaczęliśmy 1 listopada 2017. Pamiętam że nakręciłem się na wejście od dłuższego czasu, wtedy było wolne, pogoda dopisała. Znajomy nam wtedy powiedział że zna podejście takie, że możemy iść nawet z wózkiem. Olek kończył tego dnia 4 miesiące. Pomyślałem super, to będzie coś!! Nawiasem mówiąc my tego swojego młodego to ciągamy od urodzenia po takich miejscach – tym razem Monte Baldo na pierwsze urodziny też miał imprezę w schronisku na wysokości 1700mnp. A co niech zdobywa szczyty w swoim życiu od młodego. 🙂 Do tego tym razem wejść na taką górę z całą rodziną w sumie bez większego wysiłku, super idziemy. Wyjechaliśmy dość wysoko na parking
Due Pozze
Località Cason, 23, 37010 San Zeno di Montagna VR
https://maps.app.goo.gl/vmBjV
Tu zostawiliśmy auta, przebralismy się i ruszyliśmy dzielnie z wózkami, dla Zosi też, jakby się zmeczyła ;-O Dodam, że na podobny pomysł wpadli też inni dzieciaci znajomi. Trochę zastanawialiśmy się czemu tak patrzą na nas ludzie widząc nasza akcje rozkładania wózków, upychania do nich ciuchów na zimno, na ciepło, na deszcz. I innych gratów (przecież wyjście w góry jeszcze z dziećmi wymaga sprzętu, miejsca, pieluch, kocyków, jedzenia! I lalki dla 4latki, bo bez niej nie wychodzi z domu ) równie dobrze to te wózki mógłby być towarowe. Droga od parkingu zapowiadała się dość sensownie, czyli całkiem twardo, prosto bez większych kamieni. My naszym wózkiem na dużych kołach bez problemu ruszyliśmy, znajomy spacerówka tzw parasolką, rzucił nie powiem kilka ocen gruntu i sytuacji, ale szliśmy dalej. Ku naszemu zdziwieniu po trzech czy kilku zakrętach okazało się, że wchodzimy w wyzsze góry, czyli zaczęły się większe kamienie, i momentami wspinaczka. Nie było mowy by ogarnąć to z wózkami, a na pewno nie z takim typu parasolka. Więc misja powrót odstawić wózki, w tym Zosi też. Oceniliśmy że spróbujemy Olusiową gondolą z dużymi kołami iść – najwyżej będziemy go pchać na zmianę. Przecież nie wzięliśmy żadnego nosidła, chusty ani plecaka, tylko torba na pieluchy i wypchany kosz wózka dla w sumie 4miesięcznego dziecka. A nieść go przez 3 godziny na rękach lekka przesada. Misja odstawienia wózka zakończona, reszta grupy szła dalej, my dogoniliśmy ich w sumie już z językiem na brodzie. Jak się okazało Góra zaczyna zaskakiwać, bo… była górzysta😳😉 czyli coraz większe kamienie, coraz mocniejsze podejścia. Już nawet wciąganie wózka na tylnych kołach stało kłopotliwe, te mniejsze z przodu niebezpiecznie mocno wyginały się do środka ;-P mało tego coraz mocniej nim trzęsło, więc trzeba było podjąć kolejne decyzje organizacyjne wejścia.
Nie poddamy się przecież, tyle przygotowań, kanapki w plecakach, czekolady, jakby to była wyprawa na szczyt świata. Zdecydowałem, że wypniemy gondole i będziemy ją nieść we dwóch, a ktoś będzie ciągnął sam aluminiowy stelaż wózka. Pomysł był spoko bo młody spal bujany, my przesuwalisny się do góry. Nie powiem że było lekko, bo nie było 🤦♂️ sama gondola waży, do tego dziecko ubrania itd…kilka minut było spoko, później musieliśmy zamieniać się rękoma lewa prawa co kilka minut. Po godzinie miałem wrażenie że ręce wyciągnęły mi się do jądra ziemi. Ale najważniejsze, że szliśmy. Droga która opisuje Località cason prowadzi w większości przez las. Zresztą jak większość na tej wysokości na górze. Są miejscami przebłyski z widokiem na jezioro.
Dopiero im bliżej schronisk na górze tym więcej przestrzeni. Pierwsze do którego dotarliśmy wszyscy, czyli niezła brygada z dzieciakami to Rifugio Fiori del Baldo na wysokości 1850mnpm. I stamtąd już rozprzestrzenia się ładny widok na jezioro i okolicę. Wcześniej są niesamowite widoki na przełęcz po wschodniej stronie. Część z nas wtedy została w tym schronisku, inni poszli jeszcze wyżej – tu już z wózkiem nawet niesionym byłoby bardzo ciężko. Chociaż nie powiem że nie możliwe. Następne schronisko było w zasięgu ok 30min Rifugio Chierego 1911 mnpm. Stąd już jest petarda. Widać cały region, jezioro i wschodnie góry. Jak pewnie widzicie na najwyższy szczyt trochę brakuje 2218. Natomiast z miejsca gdzie już byliśmy można iść dalej.
Mozna oczywiście wejść na górę Monte Baldo z dziesiątków innych podejść. Dróg jest naprawdę bardzo dużo, bo sam masyw jest bardzo duży. Z miejscowości Malcesine jest kolejka górska, która można wjechać na najwyższy szczyt. Nas przeraziły bilety, bo w dwie strony to ok 50euro za osobę, więc znaleźliśmy drogę, która mogliśmy wspólnie całą rodziną pokonać. Następnym razem wzięliśmy nosidło, polecam. Trasa naprawdę w naszej opinii dostępna dla każdego. W mojej ocenie nie ma tam niebezpiecznych miejsc które wymagają przygtowania. Fakt trampki lepiej zostawić w aucie lub w domu, ale tnie dlatego że nie da się w nich wejść, ale może być nie wygodnie ;-P
Tą trasą dużo osób jeździ też rowerami MTB, w zasadzie do schronisk, które wymieniłem, podjeżdżają na rowerach, na górze jest na tyle spory obszar że też bez problemu można jeździć z mega widokami. Może kiedyś się wybiorę 😉
Tym czasem my pokonaliśmy nasza trasę w ok 1.5-2h godziny w jedną stronę. Krótki odpoczynek na górze i zejście do auta. Jeśli nie macie formy i czasu na podejścia 5-6 godzin od podnóża góry polecam to nasze 💪🏻
A na koniec ukłony dla naszej wtedy 4 latki Zosi, która na własnych nogach weszła na górę.!
0 komentarzy